Arteias Clan
Strona klanu Arteias
Obecny czas to Czw 9:21, 19 Gru 2024

Opowiadania "Zżycia L2 wzięte"

 
Odpowiedz do tematu    Forum Arteias Clan Strona Główna -> Tawerna
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Autor Wiadomość
Soulern
Administrator



Dołączył: 08 Maj 2007
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: School of Wizardry (Puławy)


PostWysłany: Śro 14:16, 09 Maj 2007    Temat postu: Opowiadania "Zżycia L2 wzięte"

Skoro już mogę tu przebywać, postanowiłem 'zaistnieć' na forum owym topikiem ^^

Chodzi o to, aby wymyśleć coś w rodzaju opowiadania z dnia życia swojej postaci głównej ze świata Lineage 2. Pamiętajcie, aby treść była czytelna i do zrozumienia(spacje, znaki interpunkcyjne, właściwie ustawione myślniki przy dialogach etc.) Pokażcie swoją wyobraźnię i twórczość Ya winkles Ja zaczekam na innych, aby nie robić spamu dwoma postami następującymi po sobie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Mederist
Blazing Ifrit



Dołączył: 06 Lip 2007
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bielsko-Biała


PostWysłany: Śro 11:28, 25 Lip 2007    Temat postu:

a te opowiadania mają byc tak ,,na serio" czy na jaja???

ps. mogę pisac w obydwu;p


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Soulern
Administrator



Dołączył: 08 Maj 2007
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: School of Wizardry (Puławy)


PostWysłany: Śro 11:50, 25 Lip 2007    Temat postu:

O, ktoś odpisał ^_^ No, na serio, a jak ^^ Przy okazji, skoro już nie będę musiał pisać postów po kolei, przedstawię wam przykładowe opowiadanie (czytaj: moje) ;p na dodatek pierwsze, jakie kiedykolwiek napisałem...




Miał to być zwykły dzień...

Jak to zwykle bywa, pobudka, ból głowy, słodki zapach Mikstury Na Manę zakupionej u tego łysego krasnoluda, śniadanie w pośpiechu, kilka zaklęć zwiększających siłę w dłoniach, twardość białego aksamitu tuniki, koncentrację i "zapał"(w bardziej dosłownym znaczeniu tego słowa - zaklęcie sprawia, że skóra promienieje ogniem)... Zaczeło się dość normalnie - spotkaniem starego przyjaciela.

- Witaj, masz jakieś plany na dziś? - spytał mnie kumpel o imieniu Harat.
- Witaj. Raczej nie. Coś planujesz? - odparłem.
- Chciałem zrobić mały wypad do legowiska Antarasa... Idziesz z nami?
- Oczywiście! - zgodziłem się z udawanym uśmiechem. Harat uwielbiał tam chodzić - był silny, mocny, aby go powalić, trzeba się męczyć kilka godzin, więc potwory nie mogły go zbyt mocno uszkodzić. Ja byłem fizycznie nico słabszy o kilka poziomów doświadczenia, a potwory tam były dość odporne na ogień(w końcu żyją wraz ze Smokiem), więc nie czuję się tam zbyt dobrze.

Kiedy spytałem, kto jeszcze zamierza iść, odpowiedział jedynie "łucznik, buffer i jakiś wojownik, nie znam ich zbyt dobrze". Gdybym spytał dogłębniej, być może dzień potoczyłby się inaczej...

- Spotkamy się przy wejściu - rzekł.

Gdy doszedłem do wejścia, spotkałem Harata, który czekał na mnie(no dobrze, może się troszkę spóźniłem - musiałem kupić kilka przydatnych przedmiotów, prawda? Co prawda ciągle mam te głupie wrażenie, że czegoś zapomniałem...). Brakowało tylko wojownika, który - według relacji Harata - spóźniał się już od godziny.

- Wejdźmy w głąb, wojownik dołączy.

W środku, gdy zobaczyłem po raz pierwszy "ekipę", z którą miałem iść do tego piekielnego miejsca, niemal opadła mi szczęka. Łucznik, a właściwie łuczniczka (mogę też powiedzieć - elfka), miała zwykly, krótki, drewniany łuk oraz skórzaną zbroję. Buffer miał w ręku kryształową laskę i potrafił jedynie kilka niezbyt przydatnych ulepszeń.

- Skąd ty ich wytrzasnąłeś? Ze schroniska? - mruknąłem do Harata.
- Cóż... Więc... Pewna osoba dała mi do zaopiekowania swoich podopiecznych, i prosiła, abym wraz z nimi zdobył dość szybko doświadczenie, więc... - odszepnął.
- Więc wziąłeś ich tutaj? Przecież oni nie przeżyją trzydziestu minut! - odszednąłem.
- Nie przesadzaj. Jeszcze nie widziałeś wojownika... O, zobacz, wreszcie nadchodzi!

Gdy popatrzyłem we wskazany przez niego kierunek, serce mi na chwilę zamarło. Wcisnąłem się głębiej w szczelinę skalną za moimi plecami, a oczy niemal wyszły mi na wierzch... Był to ork, z gigantycznym, dwuręcznym mieczem w ręku i w błyszczącej zbroi. A nad jego głową wisiał magiczny znak, widziany tylko przeze mnie(w końcu jestem magiem, nie?), przedstawiający... Dwa skrzyżowane miecze (czy, jak kto woli, pięści - każdy to odbiera na swój sposób) na czerwonym tle, oznaka wojny klanów... Opanowałem się, odetchnąłem głęboko. W końcu nic nie zdziałam, siędząc w zagłębieniu skalnym.

- Hej, witajcie i przepraszam, że tak długo na mnie czekaliście - krzyczał jeszcze w biegu do nas, z uśmiechem na twarzy. Podczas, gdy mówił, użyłem święconego Strzału Ducha(dziwna nazwa, nieprawdaż?) i zacząłem inkarnację. - Wreszcie was znalazłem. Hej, Haracie, już jes....

Nie dokonćzył zdania. Wielki, ogniski pocisk spłynął z moich rąk i trafił go w brzuch, zanim zdążył w ogóle zpojrzeć w moją stronę,a następny w głowę. Teraz zobaczył mnie, oczy mu rozbłysły i ruszył w moją stronę. Inkrnacje zaklęć nie spływały ani na chwilę z moich ust. Siachar, a'chata'ri... I'wi'a Weak me shadow, to'je'daer... Iii'dick! Shapen... I'dick!

Ork, niestety, nie był słabeuszem. Choć w spowolnionym przez jedno z moich zaklęć tempie, zdołał do mnie podbiec. Udało mi się uniknąć ciosu miecza wymierzonego w moją głowę i puściłem następny krążek ognia. Miecz orka się zaczynał już roztapiać od wszechogarniającego go żaru. Ork wyrzucił go i zamachnął się we mnie pięścią. Trafił mnie w ramię z siłą mogącą powalić byka i zwalając mnie z nóg. Szybko podniosłem się i uniosłem laskę. Ork przestraszył się, zapewne myśląc, że nie wytrzyma następnego krążka ognia. No cóż, musiałem go rozczarować. Zamiast puszczać zaklęcie, z całej siły uderzyłem go w głowę uniesioną laską, zabijając go.

Odetchnąłem z ulgą. Udało się. Przeciwnik pokonany... Rozejrzałem się w koło. Elfka miała przestraszoną minę. Harat patrzył w moim kierunku ze spłoszonym wyrazem na twarzy, podobnym jak u buffera.
- Ktoś przegrywa, ktoś wygrywa... Ktoś musi nie żyć, by żyć mógł ktoś... Nieprawdaż? - Mruknąłem z zadowoleniem.

Po stracie jednego z członków z naszej grupy, nie mieliśmy nic innego do roboty, niż zdobywanie doświadczenia. Podczas walk z potworami w legowisku okazało się, że łuk elfki nie ma nawet klasy, a laska buffera ma połamany na końcu drążek, przez co moc wyciekała ciurkiem, a laska stawała się coraz mniej użyteczna. Udało mi się naprawić jako-tako jego broń, aby przez pewien okres czasu powstrzymać wypływ mocy. Doszliśmy do miejsca, gdzie mieszkały mocniejsze potwory, a także było jeszcze goręcej. Weszliśmy w jeden z korytarzy. Harat wziął na siebie kilka potworów, które elfka osłabiała(nie mogła ich zabić - zbyt mocne moby na jej łuk), a ja zabijałem.

Znaleźliśmy się na końcu korytarza.

- Zobaczcie, skrzynia! Zaraz, mam jakies klucze! - krzyknęła elfka.
- Zaczekaj! Nie podchod... - zaczął Harat, ale nie skończył, bowiem elfka uruchomiła pułapkę: ściana po lewej otworzyła się, ukazując ukryty korytarz. Bynajmniej, korytarz nie był pusty. Wyszło z niego około dwudziestu potworów. Niemal zdeptały przestraszoną elfkę. Zdążyła strzelić do jednego potwora, który zaraz podszedł, zamachnął się maczugą i... no cóż, w każdym razie mieliśmy o jednego kompana mniej. Harat krzyknął i skoczył ku potworom. Ja starałem się je zabić, albo przynajmniej uśpić... Niestety, jako że byłem już zmęczony wcześniejszą walką, ręka podczas inkarnacji mi drgnęła, przez co potwory poczuły tylko coś w rodzaju walnięcia w bok. Przynajmniej większość z nich spojrzala w moją stronę i pobiegła w moim kierunku...
- Ups...
-Uciekajmy! Szybko, do wyjścia! - Krzyknął Harat.
Jako że byłem najdalej, zdołałem się najszybciej oddalić. Jednak biegłem z zamkniętymi oczami... Mój błąd. Wpadłem w sam środek grupy innych potworów. Zanim zakończyłem swój jeden z żywotów(jako mag początkowo miałem ich dziewięć... Ale w Akademii Magii zdażały mi się bójki z innymi magami, a że znam kilka przydatnych zaklęć, ilość żyć nieco mi... urosła), spojrzałem za siebie. Buffer zniknął gdzieś pod stopami potworów, a Harat właśnie wydobywał z siebie ostatki sił. O, właśnie upada... Opuściła mnie energia życiowa. Zapadła ciemność.

Jakiś czas potem, który wydawał mi się wiecznością, zobaczyłem ośepiające światło. Potem zauważyłem, że jestem pośrodku magicznego kręgu. Następnie elfią twarz wpatrującą się we mnie z ciekawością. Spojrzałem do tyłu, gdzie zpbaczyłem Harata, który rozcierał rany jakąś maścią. Przypomniałem sobie, co nas spotkało i przypomniałem sobie, że ja też mam mnóstwo ran. Syknąłem z bólu, próbując wstać. Elf wyciągnął rękę, trzymającą jakąś maść.

-Weź. To ci pomoże.
-Dziękuję...

Gdy po kilku minutach poczułem się lepiej, poszperałem w swoim plecaku. Wyciągnąłem dwa zwoje ucieczki. Jeden z nich rzuciłem w stronę Harata.

-Łap! Ja stąd wieję... - powiedziałem do Harata, po czym odwróciłem się do nieznajomego elfa. - Dziękuję jeszcze raz. Do widzenia!

Gdy zacząłem czytać zwój, otoczył mnie błękitny krąg. Uciekałem z Legowiska Smoka. Brr! Nigdy więcej!

By Soulern. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Historia oparta na faktach. Nick "Harat" jest faktycznym nickiem mojego przyjaciela.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Arteias Clan Strona Główna -> Tawerna Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group.
Theme Designed By ArthurStyle
Regulamin